Opowiadanie trochę… nierealne?
Rozpoczął się nowy rok szkolny. Dla niektórych był to jakiś początek, a dla innych kolejny etap nauki w znajomych murach. Przed uczniami nowi i starzy znajomi…
Chociaż z perspektywy duchów wyglądało to zupełnie inaczej…
– No nie! Odkąd umarłem, nie czułem takiego podniecenia! – wykrzyknął chłopak, który od dłuższego czasu przyglądał się nastolatkom. – Rok 2018 musi być…
– Do bani – dokończył za niego jakiś głos. Chłopak odwrócił się w jego stronę ze zmarszczonymi brwiami i napotkał chłodne spojrzenie. Stojąca przed nim postać nie była ani trochę przyjemna. Nigdy w życiu nie spotkał prawdziwego ducha i trochę się zląkł. Jego towarzysz nie miał nóg, a zamiast nich „posiadał”… mgłę! Dodatkowo jego rude włosy wyglądały jak płomienie, co przywodziło na myśl raczej mitologicznego boga, aniżeli zjawę. Stał na środku holu ze zmęczonym wyrazem twarzy, jakby sama obecność na świecie go męczyła.
– Ty jesteś tym nowym? – zaczął mężczyzna i, nie czekając na odpowiedź, ciągnął: – Chodź ze mną. Musisz poznać parę zasad, zanim się tutaj zadomowisz na dobre. Kolejny duch w tej szkole. Uroczo. – Ostatnie słowo powiedział do siebie i odszedł w stronę sal gimnastycznych.
Chłopak był początkującym duchem i niewiele wiedział. Chłonął wszystko ciekawskim wzrokiem i miał nadzieję na miłe powitanie, ale nie! Pocieszał się tylko myślą o tym, że duch udaje niemiłego, bo to ich pierwsze spotkanie. Czuł się jak w konfrontacji z nowym nauczycielem.
– Każdy duch musi gdzieś zamieszkać na stałe – zaczął nieznajomy i przeszedł przez ścianę. – W ten sposób Ministerstwo Dusz ma nas pod kontrolą. Ty i ja trafiliśmy do szkoły. Najgorsze mieszkanie we wszechświecie.
Widmo prowadziło go przez ściany w kierunku podziemi. Lucjan – bo tak miał na imię nasz mglisty towarzysz – stwierdził, że jego przewodnik jest strasznym zrzędą.
– W tej szkole mieszka piątka duchów, włącznie z tobą. Za chwilę ich poznasz… uch, no spójrz. Czasami wydaje mi się, że ta pani nas widzi. – Wskazał leniwie na miło wyglądającą panią, która właśnie przyjmowała kurtki. – Za tym sympatycznym zachowaniem na pewno kryje się coś mrocznego.
Nie skomentował tego. Ominęli grupkę nastolatków. Lucjan przeszedł przez jednego z nich i z satysfakcją patrzył, jak uczeń kicha i wzdryga się. Jego pierwsze dotknięcie człowieka, wow!
Czuł, że zbliżają się do siedliska takich jak on. Nie mylił się. Skręcili jeszcze w jedną ścianę i zobaczył ich – swoich współlokatorów.
Niektórzy z nich unosili się w powietrzu, kolejni siedzieli na kartonach. Pomieszczenie było dość duże. Jasno pomalowane ściany z kruszącą się farbą, kilka kartonów wzdłuż nich i pianino. Po jego prawej stronie zamiast ściany były kraty, przez które dało się zauważyć schody.
– Czekaliśmy na ciebie! – Dziewczyna, medytująca w powietrzu zbliżyła się do niego. – Tak się cieszę, że mamy nowego podopiecznego!
Miała cerę jak u lalki. Duże czarne oczy przykuły jego uwagę od początku. Była ładnym duchem i na pewno potrafiła nieźle przestraszyć. Jasne włosy zostawiła rozpuszczone. Miała na sobie długą i białą suknię, która w pewnym miejscach była widocznie nadszarpnięta przez czas.
– Nie ufaj jej – odezwał się chłopak, siedzący najbliżej niego – Jutro zmieni zdanie i będzie przysypywała cię klątwami. Dzisiaj ma dobry dzień, bo zobaczyła smutne twarze trzecioklasistów. Zazwyczaj to latająca chandra.
Duch podał mu dłoń.
– Mam na imię Ryszard. Mam nadzieję, że polubisz piętnastkę.
Lucjan poczuł, że nie zapamięta ich imion i twarzy tak szybko, jakby sobie tego życzyli. Zupełnie jak uczniowie pierwszych klas podczas obozu integracyjnego. Ryszard to ten z niebieską skórą – próbował sobie uporządkować.
– Jestem Ofelia! – wykrzyknęła dziewczyna, która wcześniej go przywitała. – O F E L I A! Jak z Hamleta! Na pewno zapamiętasz! A ten gbur, co ciebie tutaj przyprowadził, to nasz staruszek! Możesz na niego mówić Franek, ale równie dobrze pasuje mu Vader.
– Franciszek – warknął mężczyzna za nim. – Mów do mnie Franciszek.
Zrzędliwy „staruszek” Franek (chociaż wyglądał dość młodo), energiczna Ofelia i miły Ryszard. Trójkę poznał, co oznaczało, że ktoś jeszcze został…
Lucjan spojrzał na ostatniego ducha. Była to niska dziewczyna o brązowych włosach i dość ekscentrycznym ubraniu. Miała na sobie jasnoniebieską skórzaną kurtkę, a pod nią długą żółtą suknię z niecodziennymi wzorkami. Chłopak zdążył zauważyć, że zmieniały się co jakiś czas. Ze wzorów skróconego mnożenia w równania chemiczne, i tak dalej. Wokół niej unosiły się co jakiś czas zielone opary.
– To jest Aurelia. Jest małomówna, ale lubi czasami postraszyć dzieciaki w szkole – sprostowała Ofelia.
– Miło mi was poznać – powiedział Lucjan i uśmiechnął się szczerze.
To właśnie z nimi będzie obcował w najbliższe przyszłości – zmienią oni jego nie-życie i wprowadzą w duchowy świat zagadek i tajemnic…
Chociaż o tym jeszcze nie miał pojęcia…
cdn?
MAJA