Koniec świata, końcem człowieczeństwa?
Pojęcie końca świata w pierwszej chwili kojarzy nam się z upadkiem Ziemi pod względem ekologicznym i moim zdaniem w twierdzeniu tym zachowujemy pewną słuszność. Mimo to, myśl ta zdaje mi się zbyt oczywista i uproszczona, jak gdyby jej dalszy ciąg uległ zatarciu w ferworze słusznej codziennej walki z nadmiernym zanieczyszczaniem naszej planety oraz zbyt dużym wydobyciem surowców naturalnych, podczas gdy prawdziwa walka rozgrywa się jeszcze bliżej, tuż obok nas, krocząc za nami jak cień. Moim zdaniem w wizji końca świata, prócz jego klęski pod względem ekologicznym, główne skrzypce zagrają relacje międzyludzkie – lub raczej ich brak.
Za podstawę apokalipsy uznamy wzajemne wyniszczanie psychiki ludzi. Polegać ono będzie na egoistycznym wyparciu przez społeczeństwo większości bezinteresownych gestów – wielu nie pochyli się już na dłużej nad czyimś problemem, nie zatrzyma się, by spojrzeć na innych, nie pozwoli sobie na poświęcenie cennego czasu przepływającego im niczym woda przez palce na choćby odruchowe wyciągnięcie pomocnej dłoni tam, gdzie byłaby ona potrzebna – ale także i na krzywdzącym kategoryzowaniu ludzi, odseparowywaniu się od tych, którzy wydaliby się pozornie mniej warci uwagi; działaniu wyłącznie na własną korzyść. Świat wypełni się krytycznym poziomem fałszu, wszechobecnej obłudy i podejrzliwości, wskutek której człowiek nie spostrzeże już sposobu na odnalezienie w drugiej osobie przyjaciela, a patrzeć będzie na nią jedynie przez pryzmat kłamstw oraz utartych błędnych założeń wpajanych przez społeczeństwo. Wyzbywając się więc kwestii zaufania, za główny sens naszego istnienia przyjmiemy pędzenie na złamanie karku, by osiągnąć spektakularny sukces, zyskać wśród innych rozgłos i uznanie, niezdrowo uznając za rywala każdego, kto naruszy nasze bezpieczne terytorium i walcząc o nie jak o najcenniejszy skarb. Dążąc do nakreślonego przez siebie celu, ludzie odsuną się od siebie, uznając się za jedyne osoby godne własnego zaufania oraz jednocześnie zdolne do obiektywnego osądu zachowania u innych, co równać się będzie osiągnięciu szczytu hipokryzji. A to z kolei sprzyjać będzie utworzeniu z człowieka postaci narcystycznej, zatem koniec świata nie będzie niczym innym jak tylko końcem relacji z powodu własnego egoizmu oraz pychy nakazującej nam szerzyć wśród innych teorię własnej nieomylności – teorię, której sprzeczne będą miliardy innych, a zatem ludzkość stanie się przeciwna nam, a my przeciwni jej.
Obserwując zachowania współczesnego człowieka przepełniać nas może pewnego rodzaju przerażenie – bowiem jak wiele dzieli nas od apokalipsy wartości? Dokąd zmierza ludzka mentalność i w jakim tempie zachodzić mogą w niej zmiany w przyszłości? A co najważniejsze – na jakich płaszczyznach obecnego świata rozgrywa się jego koniec… w tym momencie? Jesteśmy pełni energii, by zmieniać nasze otoczenie, może więc to najwyższy czas by zacząć działać – rozejrzyjmy się, popatrzmy po sobie i zastanówmy się, co możemy zrobić, by pomóc stanąć na nogi tym, którzy potrzebują pomocy i spróbujmy – zanim będzie za późno.
Kaja Klim 1A_G