A gdyby tak móc realnie wpłynąć na nasz chory i pokancerowany świat…
Gdybym tak mogła realnie wpłynąć na nasz chory i pokancerowany świat, zrobiłabym wiele rzeczy. Gdybym mogła zmienić cokolwiek tylko chcę, na pewno zaczęłabym od umysłów i rozumowania ludzi. Nie zmieniałabym tych poglądów i wierzeń, które są nieszkodliwe, bo uważam, że jest to właśnie w nas piękne, nas, czyli ludziach – wszyscy jesteśmy tak różni, a jednocześnie tacy podobni. Usunęłabym jednak uczucie takie jak nienawiść, usunęłabym wszystko, co jedynie nas krzywdzi. Chciałabym, żeby postawy takie jak: rasizm, ksenofobia, homofobia, czy jakiekolwiek inne uprzedzenia do całych grup społecznych, zniknęły. Chciałabym, żeby kiedy jedna osoba nie przepada za drugą, po prostu ją ignorowała i dała jej żyć w spokoju, zamiast (jak to się często dzieje) poniżania jej. Chciałabym, żeby każdy był na tyle wrażliwy i empatyczny, że myśli o sobie jako o jednej z ośmiu miliardów osób takich jak on, a nie jak o głównym bohaterze jakiejś książki czy filmu, w którym każdy inny to – co najwyżej – postać drugoplanowa. Chciałabym, aby każdy, kto popełnił jakiś błąd, nawet ten najmniejszy, potrafił się do niego przyznać i przeprosić. Chciałabym, aby każda dobra osoba mogła żyć swoim wymarzonym życiem, w którym największym problemem byłoby to, co zje jutro na śniadanie. Chciałabym, żeby każdy był sobą i robił to, co mu się tylko podoba, bez myśli takich jak: A co inni o mnie pomyślą? Chciałabym, żeby wszystkie ubogie państwa lub te zniszczone przez wszelakie konflikty, mogły się odbudować i być domem (w każdym znaczeniu tego słowa) dla ich mieszkańców. Chciałabym, żeby migracje ludności były spowodowane ciekawością, chęcią poznawania innych kultur, a nie wyborem między życiem a śmiercią. Chciałabym, żeby każdy „dożywał” sędziwego wieku, na swoich zasadach, będąc usatysfakcjonowanym ze swojego życia.
Reasumując, jedyne, czego chcę, to tego, aby świat był dla nas lepszym miejscem. Aby każdy człowiek budził się z uśmiechem na twarzy, ciesząc się i będąc wdzięcznym za to, co ma. Nawet nie mam na myśli tego, że każdy ma mieć życie „jak z bajki”, chodzi tu jedynie o naszą satysfakcję, a nie czyjąś. Chciałabym jedynie, żeby zło i wszelkie negatywy tego świata się skończyły, albo chociaż, żeby zamiast być przepaścią, były tylko małą przeszkodą w drodze do celu.
M.N.
Co mógłbym zrobić, żeby pozostać sobą w pokancerowanym świecie? Podczas ponownego czytania tego pytania – tym razem na głos – wiedziałem, że moja uwaga będzie skupiona na poważnej analizie mego zachowania. Nigdy nie byłem świetny w tworzeniu ani dobrych gestach. Musiałem znaleźć złoty środek na moje przyszłe działania. Byłem i cały czas jestem osobą introwertyczną, wszelkie wystąpienia publiczne były dla mnie katorgą. Bałem się dzielić czymkolwiek, nawet z rodziną.
Podczas jazdy miejskim tramwajem na jednej ze stacji ujrzałem osobę zupełnie taką jak ja. Usiadła koło mnie. Z jej słuchawek wydobywała się zbyt głośna muzyka, jednak była ona zupełnie nietypowa. Gdy śpiew wykonawcy dotarł się do moich uszu, zrozumiałem co to znaczy pasja. Musiałem spytać o tę piosenkę. Wreszcie przełamałem się i dotknąłem palcem ramienia mojego tramwajowego kompana. Fred (bo tak miał na imię) zareagował bardzo entuzjastycznie na moje pytanie. Okazało się, że autorem tej piosenki jest on sam! Nie mogłem uwierzyć, że osoba wręcz identyczna jak ja “robi” muzykę. Potem Fred opowiedział mi historię, jak to właśnie ten utwór uratował życie jednego ze słuchaczy. Ta rozmowa oświeciła mnie, już wiedziałem w jakim iść kierunku, przemierzając nasz „pokancerowany świat”…
J.C.
Świat nigdy nie był, nie jest i nie będzie idealny. Bez względu na to, jak bardzo człowiek będzie się przykładał, pracował i starał zmienić świat na lepsze, zawsze znajdzie się ktoś, kto zepsuje całą „harmonię”, ponieważ to ludzie są odpowiedzialni za to, w jakim społeczeństwie teraz żyjemy i co uznajemy za normalne, dziwne lub złe. Odpowiadając zatem na pytanie, kto zakłóca nasz spokój, prawdopodobnie wskazałabym ludzi, którzy są za ludobójstwem, przemocą i dyskryminowaniem innych. No bo w końcu co bardziej niszczy harmonię niż hejt i masowa dyskryminacja, a co najgorsze, eksterminacja i pozbywanie się innych ze względu na to, jacy się urodzili?
Następnie wskazałabym tych, dla których sprawianie bólu innym, tylko z tego powodu, że są odmienni, nie stanowi żadnego problemu…
H.K.